Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili wskazał
ręką na bok, jakby chciał, aby obaj się zatrzymali. Pomachał przy tym palcem w
kierunku przydrożnej zatoczki. Sasza znał to miejsce. Okoliczni rolnicy często
sprzedawali tu swe plony. O tej porze dnia nie było już nikogo.
Kostas
wjechał na żwirowy plac i zahamował gwałtownie. Biały kurz przez chwilę
zasłonił go całkowicie. Sasza skręcił za nim. Był ciekaw dlaczego ochroniarz
Sofronisa nabrał nagle ochoty na rozmowę. Przez chwilę przemknęło mu przez
głowę, że Bułgar może coś wiedzieć o skopiowanych plikach. Szybko porzucił
jednak te podejrzenia, wydawały się one zbyt mało prawdopodobne.
Na
wszelki wypadek zatrzymał auto w bezpiecznej odległości.
– To
ty podejdź do mnie – pomyślał, nie zamierzając wysiadać z samochodu.
Opuścił
boczną szybę.
Kostas zsiadł z siodełka i nie śpiesząc się, zdjął
długie rękawice, odpinając rzepy oplatające przedramienne ochraniacze. Nie
zdejmując kasku, podniósł tylko przeciwsłoneczną owiewkę i skierował się w
stronę Saszy.
W tym samym momencie, z impetem wpadł na plac wielki Chevrolet
Suburban, przecinając drogę Kostasowi. Zaskoczony Sasza nie zdążył zareagować... Jeżeli chcecie wiedzieć co było dalej, zachęcam do zakupu książki. Szczegóły na stronie :
https://www.facebook.com/Cypryjska.Ruletka?fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz