poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Cypryjska ruletka" a klasyka filmu akcji.

  Nieprzypadkowo nadałem taki tytuł temu wpisowi. Jak za chwilę się przekonacie - istnieje ciekawy związek tej powieści z pewnym znanym dziełem filmowym.
A było to tak...
  Myśląc nad projektem okładki, starałem się jak najlepiej zawrzeć w jednym obrazku najistotniejsze szczegóły, które odnosiłyby się wprost do treści książki. To zresztą - jak mówi klasyk - "oczywista oczywistość". Niestety moja ostateczna wizja została mocno skorygowana przez ograniczony budżet pisarza debiutanta. Przełknąłem zatem to pierwsze niepowodzenie i z pokorą przystałem na sugestie pana Piotra - grafika, który przedstawił swoje pomysły. Powstała zatem koncepcja okładki z użyciem dostępnego w internecie zdjęcia fragmentu stołu do gry w ruletkę. Wyszło idealnie ! Projekt był super, ale zanim zdążyłem się nim nacieszyć, musiałem przeżyć kolejne rozczarowanie. Pięknie prezentujący się na okładce wizerunek ruletkowego koła pochodził z płatnej bazy tematycznej, czyli mówiąc prościej - wykorzystanie komercyjne miało swą cenę.
I tutaj los zgotował mi niespodziankę, o jakiej nawet nie mogło się przyśnić...
   Kiedy opowiedziałem przyjacielowi o "graficznych" kłopotach, ten natychmiast znalazł rozwiązanie. Okazało się, że jeden z jego znajomych jest w posiadaniu potrzebnego mi rekwizytu. Po kilku godzinach na swej skrzynce mailowej odnalazłem kilkanaście zdjęć koła ruletkowego, które mogłem wykorzystać w dowolnym celu. No i wykorzystałem !      
Zapytacie jaki ma to związek ze światowym kinem ? . Ano ma ! Właśnie -TO- czarno czerwone koło możecie zobaczyć w jednej ze scen filmu o Jamesie Bondzie - "Licencja na zabijanie". Jakiś czas potem  hotel Ritz w Londynie sprzedał na aukcji rekwizyt z kasyna pewnemu Polakowi.  Teraz, ciąg przypadków sprawił, że przedmiot ten zyskał kolejne życie. Tym razem w mojej książce...           

sobota, 7 listopada 2015

Recenzja "Cypryjskiej ruletki"

  Zapraszam do zapoznania się z opinią o mojej powieści, którą napisał Janusz Mika - znany dziennikarz i pisarz ( autor powieści "Limeryki zbrodni") W swej karierze przeprowadził setki wywiadów - m.in. z prof. Normanem Daviesem czy z kaznodzieją papieża Benedykta XVI.
  Oto jego komentarz...


Wyspa życiowych rozbitków

Plan pierwszy: rosyjski mafioso Wiktor powiązany z libańskim Hezbollahem (i zapewne z KGB), miejscowy syndykat, skuteczny do bólu super-killer Kostas, serbski dysydent Sasza gotowy podjąć każdą pracę, amerykańscy tajni agenci i zmęczony życiem polski emigrant – początkujący kosmopolita. Tło: słoneczna wyspa Afrodyty i brytyjskie bazy wojskowe. Czytając „Cypryjską ruletkę” ruszamy w podróż, bynajmniej nie turystyczną, przemieszczając się między Limassol i Larnaką. Zaglądamy też na londyński Emirates Stadium, gdzie swoje mecze rozgrywają piłkarze „The Gunners” – Arsenalu i wypływamy statkiem do Bejrutu.
Rafał – główny bohater powieści – przyleciał tu z Krakowa. Możemy się domyślać, że zmusiła go do tego sytuacja. Odnajduje się w nowych okolicznościach dołączając do etnicznego tygla, którym jest współczesny Cypr. Być może nie jest minimalistą, ale waży racjonalnie życiowe priorytety. Choć nie chce, to jednak znajduje się w centrum niebezpiecznych wydarzeń, co więcej zmuszony jest w nich czynnie uczestniczyć i odkrywa w sobie nieznane dotąd talenty.
Trup ściele się gęsto, a małe interesy przegrywają z wielkimi. Są i piękne kobiety – dalekie, zdawkowo przez autora potraktowane. Podobnie jak skomplikowana historia tego niewielkiego państwa, którego ludność tylko trochę przewyższa liczbę mieszkańców Krakowa. Ważne jest bowiem tu i teraz. Przeżyć i nie narobić sobie kłopotu.  
Podwójna narracja ma na celu uświadomienie jak niewielkim i (pozornie) mało znaczącym elementem całej układanki jest główny bohater. Bo Rafał to nie żaden James Bond; to pośrednio uwikłany w walkę gangów, narkobiznes i handel bronią, przeciętny zjadacz chleba. Od początku budzi sympatię, bo jest... taki jak wielu z nas.
„Cypryjska ruletka” – poza aspektem sensacyjnym – zawiera gorzką, życiową konkluzję i jest zapisem licznych obserwacji interpersonalnych w epickiej, chwilami wręcz introwertycznej formie.

 


poniedziałek, 5 października 2015

Fotografia

  - Zawsze moim największym marzeniem było... - Tu zawiesił głos, szukając odpowiednich słów. - ...znalezienie kogoś, od kogo mógłbym spodziewać się więcej niż tylko przyjaźni.
  Wypowiedziane na głos słowa nie zabrzmiały tak, jak tego oczekiwał. Ukradkiem spojrzał na nią. Wyraz jej twarzy pozostał niewzruszony.
  Wydawało się, że dziewczyna go słucha, ale nie był tego pewien. Od początku znajomości przeczuwał, że coś zgrzyta w ich relacji. Wyczuwał ten nieokreślony problem lecz miał nadzieję, że nadejdzie dzień kiedy pęknie nieokreślona, dzieląca ich bariera. Jednak powoli i nieubłaganie czas zacierał w nim tę wiarę.
  - Czy tak dużo od ciebie żądałem ? To właściwie nieodpowiednie słowo. Wiesz, że daleki jestem od zmuszania kogoś do przystosowania się do mojej woli. Czasami nawet żałuję, że nie mam na tyle siły, aby narzucać swe zdanie - westchnął i podszedł do okna. Latarnie w pobliskim parku rozpoczęły swą wieczorną misję, rozświetlając asfaltowe alejki.
   - Chyba nie masz mi tego za złe ? - dodał, patrząc na nią. Dziewczyna nie odpowiedziała, nadal przeszywając go  nieruchomym wzrokiem.
   - Wiesz - ciągnął dalej -miałem nadzieję,że tym razem wszystko pójdzie jakoś łatwiej. Byłem pełen optymizmu, który brał się...Nie wiem naprawdę skąd. Czułem to...To był dobry znak, dodawał mi sił i wiary. Z pewnością nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania - ja tego nie jestem w stanie zapomnieć. Wtedy uwierzyłem, że wreszcie po wielu latach otaczającej mnie pustki przyszedł ktoś, kto będzie w stanie ją wypełnić. Stałaś się moją "dziewczyną z deszczu ". Nie wiesz dokładnie co to znaczy, ale to pewien obraz, o którym marzę od długiego czasu. Kiedyś może będę miał szansę ci to wyjaśnić.
   Zamyślony podszedł do okna.
   Miał wątpliwości, jak jej powiedzieć to co naprawdę miał do przekazania.
   Ocknął się na dźwięk telefonu.
   - Więc nie przyjdziesz ?
   - ...
   - Cóż. Szkoda.
   - ...
   - Nie. Będę zajęty.
   - ...
   - Jak chcesz.
   Ostrożnie odłożył słuchawkę. Podszedł do biurka i przyjrzał się, leżącej tam fotografii. Zielone oczy dziewczyny spoglądały na niego niezmiennie nieruchomo. " Więc nie przyjdziesz " - pomyślał bez żalu i przedarł zdjęcie na pół a potem jeszcze raz. Pstryknął palcami i kawałeczki fotografii rozsypały się po podłodze.
   Podszedł do szafy i wydobył z niej metalową walizkę. Z niemałym wysiłkiem wyjął z niej ciemnozieloną kamizelkę. Podłużne, ciężkie kawałki semtexu zaszyte umiejętnie w kieszeniach umożliwiały ich ukrycie pod zwykłą, sztruksową marynarką.
  Abu Zahid ciężkim krokiem zszedł po stromych schodach ze wzgórza Montmartre i skierował się w stronę stacji metra Anvers. Stąd do katedry Notre Dame dzieliło go tylko kilkanaście minut.
  Zahid nie zauważył, że od pewnego czasu podąża za nim dwóch mężczyzn ...   

       

         
     








wtorek, 8 września 2015

Informacje "wywiadowcze".

Zapraszam do lektury wywiadu na temat "Cypryjskiej ruletki", który ukazał się na łamach Gazety Współczesnej 07.09.2015
Obok znajdziecie również recenzję książki.

wtorek, 21 lipca 2015

Cypryjska Ruletka - Kostas



Minął kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku, zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę, bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
Kostas? – zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji „SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął nabierać prędkości.
Jasnobeżowe wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie nitki autostrady świeciły pustką.  Sasza zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol. Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty odcinek.
Słuchając głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku, zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę, bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
Kostas? – zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji „SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął nabierać prędkości.
Jasnobeżowe wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie nitki autostrady świeciły pustką.  Sasza zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol. Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty odcinek.
Słuchając głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku, zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę, bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
Kostas? – zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji „SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął nabierać prędkości.
Jasnobeżowe wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie nitki autostrady świeciły pustką.  Sasza zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol. Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty odcinek.
Słuchając głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili wskazał ręką na bok, jakby chciał, aby obaj się zatrzymali. Pomachał przy tym palcem w kierunku przydrożnej zatoczki. Sasza znał to miejsce. Okoliczni rolnicy często sprzedawali tu swe plony. O tej porze dnia nie było już nikogo.


Kostas wjechał na żwirowy plac i zahamował gwałtownie. Biały kurz przez chwilę zasłonił go całkowicie. Sasza skręcił za nim. Był ciekaw dlaczego ochroniarz Sofronisa nabrał nagle ochoty na rozmowę. Przez chwilę przemknęło mu przez głowę, że Bułgar może coś wiedzieć o skopiowanych plikach. Szybko porzucił jednak te podejrzenia, wydawały się one zbyt mało prawdopodobne.
Na wszelki wypadek zatrzymał auto w bezpiecznej odległości.
To ty podejdź do mnie – pomyślał, nie zamierzając wysiadać z samochodu.
Opuścił boczną szybę.
Kostas  zsiadł z siodełka i nie śpiesząc się, zdjął długie rękawice, odpinając rzepy oplatające przedramienne ochraniacze. Nie zdejmując kasku, podniósł tylko przeciwsłoneczną owiewkę i skierował się w stronę Saszy.
W tym samym momencie, z impetem wpadł na plac wielki Chevrolet Suburban, przecinając drogę Kostasowi. Zaskoczony Sasza nie zdążył zareagować...

     Jeżeli chcecie wiedzieć co było dalej, zachęcam do zakupu książki. Szczegóły na stronie :
          https://www.facebook.com/Cypryjska.Ruletka?fref=ts