wtorek, 12 sierpnia 2014

Umiarkowanie krzywe domy.

  Po kilku niepowodzeniach zdobyłem wreszcie dość obiecujące zajęcie. Od zawsze lubiłem dłubanie w drewnie więc z ochotą przystałem na propozycję pracy przy budowie domów, wykonywanych z tego materiału. Ze zrozumiałych względów przesadziłem nieco , opowiadając o swoich kwalifikacjach w rozmowie z przyszłym szefem. Perikles - sympatyczny grubasek z siwą bródką - nie musiał wiedzieć, że moim najpoważniejszym dziełem, jak dotychczas była przeróbka kuchennych mebli. 
  "- To właściwie kwestia wymiarów" - myślałem logicznie. "- Większy projekt podlega przecież tym samym regułom" - utwierdzałem się w tym przekonaniu. 
  Bez większego trudu wzbudziłem zaufanie Periklesa, moje wcześniejsze doświadczenie w sprzedaży używanych samochodów okazało się przy tym niezwykle pomocne, w tej branży skrajna uczciwość jest gwarancją porażki, więc z łatwością naopowiadałem o moich budowlanych umiejętnościach.  Zadowolony z sukcesu w rozmowie kwalifikacyjnej, spakowałem plecak i byłem gotów na przeprowadzkę do siedziby firmy (mieszkanie na miejscu było częścią ustnej umowy) . Jak przekonałem się wkrótce, mój nowy pracodawca okazał się równie dobrym "bajerantem".
   
(ciąg dalszy niebawem)          

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Sasza

  Mojego najlepszego przyjaciela na Cyprze poznałem również dzięki chłopakom, u których znalazłem dach nad głową. Ekipa ze Stalowej Woli (w sumie pięciu prawdziwych twardzieli ) pracowała w dużej myjni samochodowej, zlokalizowanej przy wyjeździe z Larnaki w kierunku Limassol. Sasza pełnił w tej firmie funkcję menadżera.
  Pierwszą noc przespałem na podłodze obszernego salonu w mieszkaniu moich nowych kolegów. Rano skorzystałem z sugestii poznania ich miejsca pracy i rozmowy o ewentualnym zatrudnieniu. Po dwudziestu minutach marszu dotarliśmy do myjni, Sasza był już na miejscu, pijąc poranną kawę przy stoliku dla klientów, jego zaciekawiony wzrok spoczął na mnie.
  - Czo ty , kurwa ? - rzucił na powitanie.
  - On tak zawsze - roześmiał się Daniel, widząc moją zdziwioną minę. - Nic innego nie może zapamiętać po polsku, to takie jego "dzień dobry" - dodał i szybko zniknął w przebieralni, zostawiając mnie sam na sam z Saszą .
  - Cześć - Sasza jednak znał inne słowo w naszym języku. Wyciągnął do mnie rękę, żelazny uścisk dłoni pasował idealnie do krępej, umięśnionej sylwetki. Biała koszulka z napisem "Srbia" potwierdzała jego pochodzenie, o którym usłyszałem wcześniej od pracowników myjni.   - Czo ty, kurwa ? - Sasza powtórzył z uśmiechem.    
  Serb od pierwszego wrażenia wzbudził moją sympatię, nie wiedzieć czemu poczułem jakbyśmy znali się od wielu lat, wyraźnie odbieraliśmy na tych samych falach. Rzeczywiście jego znajomość polskiego nie była zbyt imponująca, więc nasza rozmowa potoczyła się dalej po angielsku.  Sasza nie był w stanie pomóc mi wtedy, lecz był to początek naszej wieloletniej przyjaźni. Nasze losy na Cyprze przeplatały się przez kolejne osiem lat.

  Sasza jest jednym z głównych bohaterów mojej powieści - "Cypryjska ruletka" - , którą napisałem po powrocie do Polski. Czekając na zainteresowanie wydawców tą historią, postaram się przybliżyć wam prawdziwe wydarzenia, które były naszym udziałem przez lata znajomości i stały się dla mnie inspiracją do włączenia ich w sensacyjną fabułę książki.