- Zawsze moim największym marzeniem było... - Tu zawiesił głos, szukając odpowiednich słów. - ...znalezienie kogoś, od kogo mógłbym spodziewać się więcej niż tylko przyjaźni.
Wypowiedziane na głos słowa nie zabrzmiały tak, jak tego oczekiwał. Ukradkiem spojrzał na nią. Wyraz jej twarzy pozostał niewzruszony.
Wydawało się, że dziewczyna go słucha, ale nie był tego pewien. Od początku znajomości przeczuwał, że coś zgrzyta w ich relacji. Wyczuwał ten nieokreślony problem lecz miał nadzieję, że nadejdzie dzień kiedy pęknie nieokreślona, dzieląca ich bariera. Jednak powoli i nieubłaganie czas zacierał w nim tę wiarę.
- Czy tak dużo od ciebie żądałem ? To właściwie nieodpowiednie słowo. Wiesz, że daleki jestem od zmuszania kogoś do przystosowania się do mojej woli. Czasami nawet żałuję, że nie mam na tyle siły, aby narzucać swe zdanie - westchnął i podszedł do okna. Latarnie w pobliskim parku rozpoczęły swą wieczorną misję, rozświetlając asfaltowe alejki.
- Chyba nie masz mi tego za złe ? - dodał, patrząc na nią. Dziewczyna nie odpowiedziała, nadal przeszywając go nieruchomym wzrokiem.
- Wiesz - ciągnął dalej -miałem nadzieję,że tym razem wszystko pójdzie jakoś łatwiej. Byłem pełen optymizmu, który brał się...Nie wiem naprawdę skąd. Czułem to...To był dobry znak, dodawał mi sił i wiary. Z pewnością nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania - ja tego nie jestem w stanie zapomnieć. Wtedy uwierzyłem, że wreszcie po wielu latach otaczającej mnie pustki przyszedł ktoś, kto będzie w stanie ją wypełnić. Stałaś się moją "dziewczyną z deszczu ". Nie wiesz dokładnie co to znaczy, ale to pewien obraz, o którym marzę od długiego czasu. Kiedyś może będę miał szansę ci to wyjaśnić.
Zamyślony podszedł do okna.
Miał wątpliwości, jak jej powiedzieć to co naprawdę miał do przekazania.
Ocknął się na dźwięk telefonu.
- Więc nie przyjdziesz ?
- ...
- Cóż. Szkoda.
- ...
- Nie. Będę zajęty.
- ...
- Jak chcesz.
Ostrożnie odłożył słuchawkę. Podszedł do biurka i przyjrzał się, leżącej tam fotografii. Zielone oczy dziewczyny spoglądały na niego niezmiennie nieruchomo. " Więc nie przyjdziesz " - pomyślał bez żalu i przedarł zdjęcie na pół a potem jeszcze raz. Pstryknął palcami i kawałeczki fotografii rozsypały się po podłodze.
Podszedł do szafy i wydobył z niej metalową walizkę. Z niemałym wysiłkiem wyjął z niej ciemnozieloną kamizelkę. Podłużne, ciężkie kawałki semtexu zaszyte umiejętnie w kieszeniach umożliwiały ich ukrycie pod zwykłą, sztruksową marynarką.
Abu Zahid ciężkim krokiem zszedł po stromych schodach ze wzgórza Montmartre i skierował się w stronę stacji metra Anvers. Stąd do katedry Notre Dame dzieliło go tylko kilkanaście minut.
Zahid nie zauważył, że od pewnego czasu podąża za nim dwóch mężczyzn ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz