Dziwne jest to, że po udostępnieniu projektu plakatu promującego moją powieść na Cyprze spotkałem się z niecodziennym wzrostem zainteresowania . Dotychczas nie dostąpiłem zaszczytu aż takiej atencji ze strony nieznanych mi osób. Mimo to zamieszczam ten plakat tutaj - na blogu - w nadziei, że wzbudzi on jeszcze większe emocje wśród postaci opisanych w książce.
SAKWOJAŻ
Sakwojaż to blog literacko-podróżniczy, w którym barwna rzeczywistość realnych doświadczeń często przeplata się z fikcją mającą prawo być jedynie wytworem wyobraźni .Opisuję tutaj prawdziwe historie,których byłem świadkiem podczas wielu podróży, znajdą się tu również fragmenty mojej debiutanckiej powieści sensacyjnej - "Cypryjska ruletka".Motto tego bloga to zasłyszana sentencja - Fikcja różni się od rzeczywistości tym, że tylko fikcja musi być logiczna. Miłego czytania.
wtorek, 3 maja 2016
poniedziałek, 7 grudnia 2015
"Cypryjska ruletka" a klasyka filmu akcji.
Nieprzypadkowo nadałem taki tytuł temu wpisowi. Jak za chwilę się przekonacie - istnieje ciekawy związek tej powieści z pewnym znanym dziełem filmowym.
A było to tak...
Myśląc nad projektem okładki, starałem się jak najlepiej zawrzeć w jednym obrazku najistotniejsze szczegóły, które odnosiłyby się wprost do treści książki. To zresztą - jak mówi klasyk - "oczywista oczywistość". Niestety moja ostateczna wizja została mocno skorygowana przez ograniczony budżet pisarza debiutanta. Przełknąłem zatem to pierwsze niepowodzenie i z pokorą przystałem na sugestie pana Piotra - grafika, który przedstawił swoje pomysły. Powstała zatem koncepcja okładki z użyciem dostępnego w internecie zdjęcia fragmentu stołu do gry w ruletkę. Wyszło idealnie ! Projekt był super, ale zanim zdążyłem się nim nacieszyć, musiałem przeżyć kolejne rozczarowanie. Pięknie prezentujący się na okładce wizerunek ruletkowego koła pochodził z płatnej bazy tematycznej, czyli mówiąc prościej - wykorzystanie komercyjne miało swą cenę.
I tutaj los zgotował mi niespodziankę, o jakiej nawet nie mogło się przyśnić...
Kiedy opowiedziałem przyjacielowi o "graficznych" kłopotach, ten natychmiast znalazł rozwiązanie. Okazało się, że jeden z jego znajomych jest w posiadaniu potrzebnego mi rekwizytu. Po kilku godzinach na swej skrzynce mailowej odnalazłem kilkanaście zdjęć koła ruletkowego, które mogłem wykorzystać w dowolnym celu. No i wykorzystałem !
Zapytacie jaki ma to związek ze światowym kinem ? . Ano ma ! Właśnie -TO- czarno czerwone koło możecie zobaczyć w jednej ze scen filmu o Jamesie Bondzie - "Licencja na zabijanie". Jakiś czas potem hotel Ritz w Londynie sprzedał na aukcji rekwizyt z kasyna pewnemu Polakowi. Teraz, ciąg przypadków sprawił, że przedmiot ten zyskał kolejne życie. Tym razem w mojej książce...
sobota, 7 listopada 2015
Recenzja "Cypryjskiej ruletki"
Zapraszam do zapoznania się z opinią o mojej powieści, którą napisał Janusz Mika - znany dziennikarz i pisarz ( autor powieści "Limeryki zbrodni") W swej karierze przeprowadził setki wywiadów - m.in. z prof. Normanem Daviesem czy z kaznodzieją papieża Benedykta XVI.
Oto jego komentarz...
Oto jego komentarz...
Wyspa życiowych rozbitków
Plan pierwszy: rosyjski mafioso
Wiktor powiązany z libańskim Hezbollahem (i zapewne z KGB), miejscowy syndykat,
skuteczny do bólu super-killer Kostas, serbski dysydent Sasza gotowy podjąć
każdą pracę, amerykańscy tajni agenci i zmęczony życiem polski emigrant –
początkujący kosmopolita. Tło: słoneczna wyspa Afrodyty i brytyjskie bazy
wojskowe. Czytając „Cypryjską ruletkę” ruszamy w podróż, bynajmniej nie
turystyczną, przemieszczając się między Limassol i Larnaką. Zaglądamy też na
londyński Emirates Stadium, gdzie swoje mecze rozgrywają piłkarze „The Gunners”
– Arsenalu i wypływamy statkiem do Bejrutu.
Rafał – główny bohater powieści –
przyleciał tu z Krakowa. Możemy się domyślać, że zmusiła go do tego sytuacja.
Odnajduje się w nowych okolicznościach dołączając do etnicznego tygla, którym
jest współczesny Cypr. Być może nie jest minimalistą, ale waży racjonalnie
życiowe priorytety. Choć nie chce, to jednak znajduje się w centrum
niebezpiecznych wydarzeń, co więcej zmuszony jest w nich czynnie uczestniczyć i
odkrywa w sobie nieznane dotąd talenty.
Trup ściele się gęsto, a małe
interesy przegrywają z wielkimi. Są i piękne kobiety – dalekie, zdawkowo przez
autora potraktowane. Podobnie jak skomplikowana historia tego niewielkiego
państwa, którego ludność tylko trochę przewyższa liczbę mieszkańców Krakowa. Ważne
jest bowiem tu i teraz. Przeżyć i nie narobić sobie kłopotu.
Podwójna narracja ma na celu
uświadomienie jak niewielkim i (pozornie) mało znaczącym elementem całej
układanki jest główny bohater. Bo Rafał to nie żaden James Bond; to pośrednio
uwikłany w walkę gangów, narkobiznes i handel bronią, przeciętny zjadacz
chleba. Od początku budzi sympatię, bo jest... taki jak wielu z nas.
„Cypryjska ruletka” – poza
aspektem sensacyjnym – zawiera gorzką, życiową konkluzję i jest zapisem
licznych obserwacji interpersonalnych w epickiej, chwilami wręcz
introwertycznej formie.
poniedziałek, 5 października 2015
Fotografia
- Zawsze moim największym marzeniem było... - Tu zawiesił głos, szukając odpowiednich słów. - ...znalezienie kogoś, od kogo mógłbym spodziewać się więcej niż tylko przyjaźni.
Wypowiedziane na głos słowa nie zabrzmiały tak, jak tego oczekiwał. Ukradkiem spojrzał na nią. Wyraz jej twarzy pozostał niewzruszony.
Wydawało się, że dziewczyna go słucha, ale nie był tego pewien. Od początku znajomości przeczuwał, że coś zgrzyta w ich relacji. Wyczuwał ten nieokreślony problem lecz miał nadzieję, że nadejdzie dzień kiedy pęknie nieokreślona, dzieląca ich bariera. Jednak powoli i nieubłaganie czas zacierał w nim tę wiarę.
- Czy tak dużo od ciebie żądałem ? To właściwie nieodpowiednie słowo. Wiesz, że daleki jestem od zmuszania kogoś do przystosowania się do mojej woli. Czasami nawet żałuję, że nie mam na tyle siły, aby narzucać swe zdanie - westchnął i podszedł do okna. Latarnie w pobliskim parku rozpoczęły swą wieczorną misję, rozświetlając asfaltowe alejki.
- Chyba nie masz mi tego za złe ? - dodał, patrząc na nią. Dziewczyna nie odpowiedziała, nadal przeszywając go nieruchomym wzrokiem.
- Wiesz - ciągnął dalej -miałem nadzieję,że tym razem wszystko pójdzie jakoś łatwiej. Byłem pełen optymizmu, który brał się...Nie wiem naprawdę skąd. Czułem to...To był dobry znak, dodawał mi sił i wiary. Z pewnością nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania - ja tego nie jestem w stanie zapomnieć. Wtedy uwierzyłem, że wreszcie po wielu latach otaczającej mnie pustki przyszedł ktoś, kto będzie w stanie ją wypełnić. Stałaś się moją "dziewczyną z deszczu ". Nie wiesz dokładnie co to znaczy, ale to pewien obraz, o którym marzę od długiego czasu. Kiedyś może będę miał szansę ci to wyjaśnić.
Zamyślony podszedł do okna.
Miał wątpliwości, jak jej powiedzieć to co naprawdę miał do przekazania.
Ocknął się na dźwięk telefonu.
- Więc nie przyjdziesz ?
- ...
- Cóż. Szkoda.
- ...
- Nie. Będę zajęty.
- ...
- Jak chcesz.
Ostrożnie odłożył słuchawkę. Podszedł do biurka i przyjrzał się, leżącej tam fotografii. Zielone oczy dziewczyny spoglądały na niego niezmiennie nieruchomo. " Więc nie przyjdziesz " - pomyślał bez żalu i przedarł zdjęcie na pół a potem jeszcze raz. Pstryknął palcami i kawałeczki fotografii rozsypały się po podłodze.
Podszedł do szafy i wydobył z niej metalową walizkę. Z niemałym wysiłkiem wyjął z niej ciemnozieloną kamizelkę. Podłużne, ciężkie kawałki semtexu zaszyte umiejętnie w kieszeniach umożliwiały ich ukrycie pod zwykłą, sztruksową marynarką.
Abu Zahid ciężkim krokiem zszedł po stromych schodach ze wzgórza Montmartre i skierował się w stronę stacji metra Anvers. Stąd do katedry Notre Dame dzieliło go tylko kilkanaście minut.
Zahid nie zauważył, że od pewnego czasu podąża za nim dwóch mężczyzn ...
Wypowiedziane na głos słowa nie zabrzmiały tak, jak tego oczekiwał. Ukradkiem spojrzał na nią. Wyraz jej twarzy pozostał niewzruszony.
Wydawało się, że dziewczyna go słucha, ale nie był tego pewien. Od początku znajomości przeczuwał, że coś zgrzyta w ich relacji. Wyczuwał ten nieokreślony problem lecz miał nadzieję, że nadejdzie dzień kiedy pęknie nieokreślona, dzieląca ich bariera. Jednak powoli i nieubłaganie czas zacierał w nim tę wiarę.
- Czy tak dużo od ciebie żądałem ? To właściwie nieodpowiednie słowo. Wiesz, że daleki jestem od zmuszania kogoś do przystosowania się do mojej woli. Czasami nawet żałuję, że nie mam na tyle siły, aby narzucać swe zdanie - westchnął i podszedł do okna. Latarnie w pobliskim parku rozpoczęły swą wieczorną misję, rozświetlając asfaltowe alejki.
- Chyba nie masz mi tego za złe ? - dodał, patrząc na nią. Dziewczyna nie odpowiedziała, nadal przeszywając go nieruchomym wzrokiem.
- Wiesz - ciągnął dalej -miałem nadzieję,że tym razem wszystko pójdzie jakoś łatwiej. Byłem pełen optymizmu, który brał się...Nie wiem naprawdę skąd. Czułem to...To był dobry znak, dodawał mi sił i wiary. Z pewnością nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania - ja tego nie jestem w stanie zapomnieć. Wtedy uwierzyłem, że wreszcie po wielu latach otaczającej mnie pustki przyszedł ktoś, kto będzie w stanie ją wypełnić. Stałaś się moją "dziewczyną z deszczu ". Nie wiesz dokładnie co to znaczy, ale to pewien obraz, o którym marzę od długiego czasu. Kiedyś może będę miał szansę ci to wyjaśnić.
Zamyślony podszedł do okna.
Miał wątpliwości, jak jej powiedzieć to co naprawdę miał do przekazania.
Ocknął się na dźwięk telefonu.
- Więc nie przyjdziesz ?
- ...
- Cóż. Szkoda.
- ...
- Nie. Będę zajęty.
- ...
- Jak chcesz.
Ostrożnie odłożył słuchawkę. Podszedł do biurka i przyjrzał się, leżącej tam fotografii. Zielone oczy dziewczyny spoglądały na niego niezmiennie nieruchomo. " Więc nie przyjdziesz " - pomyślał bez żalu i przedarł zdjęcie na pół a potem jeszcze raz. Pstryknął palcami i kawałeczki fotografii rozsypały się po podłodze.
Podszedł do szafy i wydobył z niej metalową walizkę. Z niemałym wysiłkiem wyjął z niej ciemnozieloną kamizelkę. Podłużne, ciężkie kawałki semtexu zaszyte umiejętnie w kieszeniach umożliwiały ich ukrycie pod zwykłą, sztruksową marynarką.
Abu Zahid ciężkim krokiem zszedł po stromych schodach ze wzgórza Montmartre i skierował się w stronę stacji metra Anvers. Stąd do katedry Notre Dame dzieliło go tylko kilkanaście minut.
Zahid nie zauważył, że od pewnego czasu podąża za nim dwóch mężczyzn ...
wtorek, 8 września 2015
Informacje "wywiadowcze".
Zapraszam do lektury wywiadu na temat "Cypryjskiej ruletki", który ukazał się na łamach Gazety Współczesnej 07.09.2015
Obok znajdziecie również recenzję książki.
Obok znajdziecie również recenzję książki.
wtorek, 21 lipca 2015
Cypryjska Ruletka - Kostas
Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili
Minął
kolejne skrzyżowanie. Zwolnił nieco, zmuszony przez ruszający z przystanku,
zdezelowany autobus. Chmura niebieskich spalin rozpływająca się po asfalcie
sprawiła, że był zmuszony zamknąć szyberdach w swoim aucie. Opuszczając rękę,
bezwiednie zerknął w lusterko. Pomiędzy jadącymi za nim samochodami zobaczył
biało-niebieski ścigacz poruszający się wzdłuż środkowej linii.
– Kostas?
– zgadywał, wpatrując się przez chwilę w postać motocyklisty.
Spojrzał
przed siebie i instynktownie nacisnął mocno pedał hamulca, poprzedzający go
autobus zatrzymał się beztrosko na środku pasa. Kierowca najzwyczajniej
zdecydował się zabrać grupę pasażerów czekających przy krawężniku. BMW w
ostatniej chwili zdążyło zatrzymać się, dotykając niemalże zardzewiałego
zderzaka autobusu. Sasza odetchnął z ulgą i szybko wyprzedził dymiącego
marudera. W parę minut wydostał się na autostradę. Po uruchomieniu funkcji
„SPORT” - automatycznej skrzyni biegów, jego samochód natychmiast zaczął
nabierać prędkości.
Jasnobeżowe
wzgórza dookoła drogi, zaczęły przesuwać się coraz szybciej. Błękit nieba i
surowy krajobraz zawsze przypominały Saszy rodzinne strony. Niektóre rejony
Serbii wyglądały całkiem podobnie.
Włączył
odtwarzacz płyt, bałkańska muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Jej energiczne
rytmy sprawiły, że rozpędził auto jeszcze bardziej, błyskawicznie mijając
rozjazd na autostradzie. Drogowskaz w lewo wskazywał dystans do Nikozji, jednak
biała limuzyna popędziła dalej, w kierunku Larnaki. Do celu pozostało niewiele
ponad dwadzieścia kilometrów. BMW z ogromną prędkością pokonało ostry zakręt i
wyskoczyło na długą prostą, prowadzącą lekko pod górę. Ten fragment dwupasmowej
drogi pełnił także inną funkcję, w zamyśle budowniczych stanowił również
swoisty pas awaryjny, z którego, w razie konieczności mogły korzystać samoloty
cypryjskiej armii. Południowy Cypr, będący w stałym konflikcie z turecką
częścią wyspy, był teraz lepiej przygotowany na ewentualną inwazję. Sasza
przejechał nad, namalowanymi na asfalcie szerokimi liniami, które miały
wskazywać pilotom początek potencjalnego lądowiska.
Obie
nitki autostrady świeciły pustką. Sasza
zwolnił jednak wyraźnie, nie chcąc nadziać się niepotrzebnie na drogowy patrol.
Policjanci często czaiły się w tym miejscu, wiedząc o pokusie przekroczenia
prędkości jaką powodował u kierowców czterokilometrowy, idealnie prosty
odcinek.
Słuchając
głośnej muzyki, Sasza myślał o czekającym go spotkaniu z Jasonem. Był ciekaw
czy dane, które wiózł ze sobą, okażą się przydatne dla Amerykanina.
Jazgot
przejeżdżającego obok motocykla wyrwał go z zamyślenia.
Widząc masywną sylwetkę kierowcy, tym razem rozpoznał
ją natychmiast, biało-niebieskie Suzuki musiał prowadzić Kostas. Pewność Saszy
utwierdził dodatkowo gest motocyklisty, który wjechał na pas tuż przed maską
BMW i podniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, a po chwili wskazał
ręką na bok, jakby chciał, aby obaj się zatrzymali. Pomachał przy tym palcem w
kierunku przydrożnej zatoczki. Sasza znał to miejsce. Okoliczni rolnicy często
sprzedawali tu swe plony. O tej porze dnia nie było już nikogo.
Kostas
wjechał na żwirowy plac i zahamował gwałtownie. Biały kurz przez chwilę
zasłonił go całkowicie. Sasza skręcił za nim. Był ciekaw dlaczego ochroniarz
Sofronisa nabrał nagle ochoty na rozmowę. Przez chwilę przemknęło mu przez
głowę, że Bułgar może coś wiedzieć o skopiowanych plikach. Szybko porzucił
jednak te podejrzenia, wydawały się one zbyt mało prawdopodobne.
Na
wszelki wypadek zatrzymał auto w bezpiecznej odległości.
– To
ty podejdź do mnie – pomyślał, nie zamierzając wysiadać z samochodu.
Opuścił
boczną szybę.
Kostas zsiadł z siodełka i nie śpiesząc się, zdjął
długie rękawice, odpinając rzepy oplatające przedramienne ochraniacze. Nie
zdejmując kasku, podniósł tylko przeciwsłoneczną owiewkę i skierował się w
stronę Saszy.
W tym samym momencie, z impetem wpadł na plac wielki Chevrolet
Suburban, przecinając drogę Kostasowi. Zaskoczony Sasza nie zdążył zareagować... Jeżeli chcecie wiedzieć co było dalej, zachęcam do zakupu książki. Szczegóły na stronie :
https://www.facebook.com/Cypryjska.Ruletka?fref=ts
Subskrybuj:
Posty (Atom)